Catch and release – dobry nawyk czy znęcanie się nad zwierzętami ?
Wędkarstwo od wielu lat to nie tylko sposób na pozyskiwanie mięsa ryb, ale sposób na odpoczynek nad wodą, hobby lub sport (np. zawody wędkarskie). Z wielu powodów wielu wędkarzy wypuszcza wszystkie lub niemal wszystkie złowione przez siebie ryby. Niektóre gatunki jak klenie, jazie, bolenie są zwyczajnie mało atrakcyjne kulinarnie, inne jak łososiowate – występują w nielicznych wodach i jest ich zbyt mało, żeby zabijać swoją pasję.
Niedawno przekonałem się jednak, że istnieje spora grupa ludzi, uważających że wędkowanie dla przyjemności to sadyzm, bo ranimy ryby, zadajemy im ból, że one i tak zdychają po wypuszczeniu itp. O ile rozumiem takie przekonanie wśród ludzi którzy nigdy nie trzymali w ręku wędki, o tyle jestem zdumiony jak wielu wędkarzy jest takiego zdania. Zwolennicy łowienia wyłącznie w celu konsumpcji twierdzą, że zabicie ryby nadaje sens ich cierpieniu, że są kraje w których nie wolno wypuszczać złowionych ryb (np. tak jest poza niektórymi wyjątkami w Niemczech). W mojej opinii rybę którą łowię i wypuszczam boli tak samo jak tą, którą bym zabrał a są też kraje gdzie jednak należy wypuszczać bezwzględnie określone gatunki. Nawet w Polsce mamy łowiska no kill, odcinki rzek „złów i wypuść” itp. Poza tym są wymiary ochronne - czym się różni ukłucie sandacza 49,5 cm od ryby z tego samego rocznika w wymiarze 50 cm?
Nie mogę pominąć wątku badań nad układem nerwowym ryb, w którym naukowcy nie osiągnęli konsensusu, opinie są podzielone, niemniej jednak wiemy, że gatunki takie jak ciernik, sandacz i okoń, uzbrojone są w kolce które nie przeszkadzają drapieżnikom w traktowaniu ich jako pokarm. Klenie uwielbiają jeść szerszenie, które bezbronne nie są. Moim zdaniem jeżeli ryby odczuwają ból, to zupełnie inaczej niż ludzie.
W mojej dyskusji z „obrońcami praw zwierząt” padał także argument pod tytułem: „wyobraź sobie gdyby jakaś wyższa cywilizacja na nas polowała…”. No tu moim zdaniem jest krótka piłka – gdyby tak było, to wolał bym regułę catch and release, niż stać się obiadem czy kolacją.
Bez względu na to czy łowimy ryby do zabrania, czy wypuszczamy – nie wyobrażam sobie wędkowania bez użycia podbieraka, najlepiej odpowiednio dobranego do metody lub gatunku ryb na jakie poluję. W spinningu zawsze decyduję się na model z gumowaną siatką, która zdecydowanie najlepiej uwalnia się z kotwic i haków. Dodatkowo gumowana siatka zmniejsza ryzyko uszkodzenia skóry ryby, dzięki czemu jej przeżywalność po jej wypuszczeniu jest wyższa niż w przypadku tradycyjnego podbieraka. Kolejnym atutem jest to, że guma nie łapie tak zapachu jak materiał, z którego wykonywane są tradycyjne siatki do podbieraków. Do metod dedykowanych rybom spokojnego żeru polecam jak najlżejsze kosze z dłuższymi sztycami, żeby bezpiecznie dla wędki zaparkować ryby. Pełną ofertę podbieraków znajdziecie na stronie naszego sklepu nizel.pl.
Podsumowując – skrajne postawy i poglądy zazwyczaj będą w konflikcie z rzeczywistością, osobiście wypuszczam niemal wszystko, ale rozumiem kiedy ktoś zabiera świeże ryby zgodnie z regulaminem i zdrowym rozsądkiem. Wiadomo, zdarzają się takie sytuacje, że kotwica bądź haczyk uszkodzi skrzela i sam wtedy zabiorę taką sztukę dla kogoś, kto lubi i ma ochotę skrobać ryby. Jednak nawet gdybym sam miał taką potrzebę, nadal część zdobyczy bym wypuszczał. Przechytrzenie dużego drapieżnika nie jest łatwe i zaspokaja to „łowiecki instynkt”, który gdzieś tam głęboko w większości z nas tkwi.
Pozdrawiam, Maciej