Jak przechytrzyć klenia? Nowa broń od Woblerskiego

Cześć!
U mnie klenie w tym roku nie mają lekko, choć wcale nie nastawiałem się na ten gatunek. Po prostu nadarzyło się kilka okazji, żeby wyskoczyć nad wodę – czasem na kilka godzin, czasem tylko na 20 minut. Efekt? Kilka ryb w okolicach 50 cm i większe, a czterdziestaków nawet nie liczę.
Legendarne smużaki od Staniego znikają ze sklepów w pół godziny po dostawie, niezależnie od tego, ile ich przyjdzie. Po pierwszej rybie na „atramenta” włączył mi się tryb challenge – przestałem go zabierać na kolejne wyprawy. Tych woblerów po prostu nie trzeba testować, a mi w tym sezonie nie zależało na wynikach. W portfelu od Ryczkowskiego miałem więc przynęty: różne modele Salmo, woblery Kuby Dwojaka, małe wolframowe obrotówki Riomesa i całą plejadę smużaków Imago Lures. To właśnie szerszenie od Imago okazały się świetnym zamiennikiem dla praktycznie niedostępnych woblerów od Stasia Mallka.
Pewnie nic bym nie zmieniał, gdyby nie kilka twardszych trzcin z drugiego brzegu i jedna ryba, która udowodniła mi, że muszę jeszcze poćwiczyć wiązanie węzłów, jeśli chcę przekroczyć magiczne 60 cm. Wtedy na scenę wjechały nowe sztuczne owady od Woblerskiego. Wcześniej rzucałem ich kiełżem, ale wydawał mi się za mały na duże ryby, więc nie dałem mu szansy na dłużej. Tym razem nowości przyciągnęły moją uwagę – piękne malowanie, świetne właściwości rzutowe i ciekawy pomysł z „górnym oczkiem” do zadań specjalnych. Nie mogłem przejść obok nich obojętnie.
Następnego dnia planowałem wyzwanie z jeziorowymi boleniami, ale skoro rzeczka była po drodze, zatrzymałem się na szybkie 20 minut. Dwa, trzy zakręty – i wystarczyło. Cztery mocne brania, dwie ryby 50+ na brzegu. Wynik mówi sam za siebie.
Sezon może trwać do września, a im częściej klenie są kłute, tym trudniej je przechytrzyć. Woblerski to przynęty realistyczne, starannie wykonane i naprawdę skuteczne. Jeśli w waszej wodzie pływa duża, wybredna sztuka, a dotychczasowy arsenał nie działa – trzmiele, żuki, szerszenie i chrabąszcze mogą być prawdziwym game changerem.
Pozdrawiam,
Maciej