Słów kilka o sandaczu
Sandacz
to ryba pełna tajemnic, już samo spojrzenie w oczy sandacza potrafi wywołać zachwyt połączony z lekkim niepokojem i pojawia się pytanie: O co w tej rybie chodzi?
Sandacz jest gatunkiem rodzimym i od wieków żyje w naszych wodach. W historii naszego kraju były okresy kiedy tak jak dzisiaj był rarytasem na polskich stolach, były także czasy kiedy sandacza traktowano jako „pośledni” gatunek i rybę dla tych uboższych, tyle sandacza u nas pływało. Jedno trzeba przyznać, sandacz na przestrzeni dziejów, jak i w trakcie swojego średnio długiego (jak na rybę życia), nie ma lekko.
Sandacz, przychodząc na świat ma bardzo liczne rodzeństwo, razem z miętusem i linem należy do polskich gatunków, które są najbardziej płodne, samica na jeden kilogram masy ciała składa do 100 do 500 tysięcy ziaren ikry, ziarna mają około 1mm średnicy. Po tarle ikra i wylęg przez krótki czas są pod opieką samca(co jest rzadkością u polskich ryb).Już w trakcie tej opieki dla sandacza zaczyna się istny armagedon. Mała ikra sprawia że na sandacza, przez całe jego życie polują wszyscy: od larw ochotek, tak tych mikro ochotek, które ciężko nawet założyć na haczyk, poprzez inne owady wodne, cierniki, słonecznice, większość niedrapieżnych karpiowatych, okonie, inne sandacze, szczupaki i sumy. Polują na nie kormorany, perkozy i wszystkie inne rybożerne ptaki, norki, wydry, a na końcu człowiek! Dodatkowo wrogiem sandacza jak żadnego innego gatunku jest natura nieożywiona. Sandacz w trakcie tarła, inkubacji ikry jest niesamowicie wrażliwy na pogodę, a maj ze swoimi zimnymi ogrodnikami potrafi zdziesiątkować zdecydowaną większość tarła. To wszystko sprawia że w poszczególnych zbiornikach pogłowie sandacza potrafi bardzo mocno oscylować w przeciągu lat. Uwierzcie, życie sandacza to nie przelewki. Przeżywalność sandacza od tarła do okresu rozrodczego zwykle w wieku 4-5 lat, zależy od tak wielu czynników i jest tak niska, że naukowcy w swoich badaniach nawet nie próbują jej policzyć. Wszelkie badania dotyczące przeżywalności obejmują podrośnięte sandacze od formy narybku letniego czyli kilkucentymetrowej już ryby – taka przeżywalność w hodowli (czyli warunkach sprzyjających sandaczom) to 2-5 %.
Niestety sandacze są rybami bardzo delikatnymi, wraz z lipieni są najbardziej wrażliwymi na manipulacje polskimi rybami. Ciekawe eksperymenty z przeżywalnością sandacza przeprowadzali niemieccy naukowcy. Do basenów z wodą wpuścili młode, niewymiarowe jeszcze sandacze. W jednym z nich nie były niepokojone, natomiast z drugiego odławiano pojedynczo ryby podbierakiem, trzymano poza wodą przez minutę i wpuszczano do trzeciego zbiornika. Wszystko odbywało się w chłodzie i warunkach najmniej szkodzącym rybom. Wynik – śmiertelność wyjmowanych ryb w stosunku do niepokojonych wyższa o 20-30%. Porażające. W przypadku połowów wędkarskich sandacz ma jeszcze gorzej. Natura zaopatrzyła go w zamknięty pęcherz pławny. Fajny, nowoczesny wynalazek ale ma olbrzymią wadę. Ryby z otwartym pęcherzem jak karpiowate, kiedy są holowane z dużej głębokości, mogą poprzez kanał łączący pęcherz z przełykiem pozbyć się nadmiaru rozprężających się gazów. Niestety sandacz tak nie ma, ilość gazu zebranego w pęcherzu jest kontrolowana przez dwa gruczoły, które regulują jego napełnienie. Gruczoły te odbierają i wypuszczają gaz do układu krwionośnego i dopiero przez skrzela ryba może pozbyć się nadmiaru gazu. Szybkie wyjęcie sandacza z głębokości kilku/kilkunastu metrów, zwłaszcza młodych, niezbyt mocnych by stawiać opór ryb, czy przy silnym uciągu wody, który wypycha rybę do powierzchni, skutkuje jej pewną śmiercią. Rozprężający się gaz w naczyniach krwionośnych rozrywa ich ścianki, uszkadza organy wewnętrzne w tym mózg ryby, często u takich ryb widać też wytrzeszcz oczu. Uszkodzenia są nieodwracalne. Ryba umiera długo i zapewne w niewyobrażalnych cierpieniach.
W podsumowaniu tego artykułu wielka prośba:
Szanujmy sandacze!
Są one piękne, tajemnicze i majestatyczne ale jednocześnie delikatne i wrażliwe. Kiedy w końcu poczujemy charakterystyczny pstryk i zatniemy, pamiętajmy pomimo zastrzyku adrenaliny, że trzeba tą rybę wyholować i wyjąć z wody z głową. Pozwólmy sandaczowi wynurzyć się z prędkością umożliwiającą bezpieczna dekompresję, wyjmijmy go z wody za pomocą podbieraka i starajmy się nie kłaść na piachu który uszkodzi śluz czy twardym podłożu, na którym jedno uderzenie łbem może spowodować pęknięcie wypełnionych gazem delikatnych naczyń krwionośnych w mózgu. Jeżeli ryba ma wrócić do wody, zróbmy to delikatnie, najlepiej wypuszczając ja z podbieraka, jeżeli ma stać się obiadem, pomyślcie co w życiu przeszła i zróbcie swoje sprawnie i skutecznie. Sandaczowi za jego ciężkie życie i frajdę jaką sprawia swojemu łowcy po prostu należy się szacunek.
Już w kolejnym artykule zespół nizel.pl opisze najskuteczniejsze metody połowu sandacza z użyciem rękodzieła wędkarskiego dostępnego w naszym sklepie internetowym.